Gdy po gwizdku sędziego kończącym pierwszą połowę spotkania z Pisią Zygry, ktoś powiedziałby, że w tym spotkaniu zespół Włókniarza nie zdobędzie kompletu punktów, raczej usłyszałby szyderczy śmiech. Na przerwę schodzimy z prowadzeniem 3-1 po dwóch bramkach Fryderyka Ziomka oraz główce Macieja Skorupy, a bramkę tracimy po chwili uśpienia w szeregach obronnych. Pomimo fatalnej murawy kontrolujemy boiskowe poczynania i pewni siebie wychodzimy na drugą połowę. W tej tracimy najlepszego na placu strzelca jednej z bramek - Macieja Skorupę, którzy po niefortunnym zderzeniu z przeciwnikiem głowami musi zostać odwieziony karetką do szpitala na szycie rozciętej skóry głowy. Tuż po tym zdarzeniu i kilku zmianach w naszym zespole tracimy bramkę. Miejscowi dobijają nas w końcówce kolejnym golem, tym razem z rzutu karnego i z tylko nam wiadomych przyczyn remisujemy mecz, w którym powinniśmy zdobyć komplet punktów. Niestety, szereg zmian i kontuzja naszego pomocnika wprowadziły ogromny zamęt w naszą grę i zasłużenie gospodarze doprowadzają do wyrównania. Szkoda straconych punktów, niemniej jednak gra przysłowiową "piłką" na tego typu nawierzchni staje się podwójnie trudna dla drużyny na codzień trenującej i grającej na sztucznym podłożu. Składnych akcji było więc jak na lekarstwo, a nam tym razem nie udało się zachować koncentracji i poziomu gry do końca spotkania.
Sport, bez względu na poziom, to oczywista rywalizacja i chęć zwyciężania. Tym razem ponad wynik ważne jest zdrowie naszego zawodnika Maćka, któremu cały zespół życzy jak najszybszego powrotu na boisko!
Pisia Zygry - KKS Włókniarz Konstantynów Łódzki 3:3